Archiwum maj 2008, strona 5


Expander: hipoteka z hakiem
Autor: muzyczny
14 maja 2008, 13:41
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów sprawdził wzory umów stosowanych przez banki przy udzielaniu kredytów hipotecznych. We wszystkich skontrolowanych bankach urzędnicy wykryli nieprawidłowości. Expander zwraca uwagę na inne, niekorzystne dla klientów elementy umów kredytowych, np. dodatkowy koszt w postaci tzw. spreadu walutowego.

Nieprawidłowości wykryte przez UOKiK dotyczą m.in. opłat (w umowach i regulaminach banki podają tylko minimalne poziomy opłat, bez stawek maksymalnych), inspekcji na budowach (możliwość częstego dokonywania inspekcji, za które zawsze płaci kredytobiorca) czy przewalutowania kredytu i zmiany oprocentowania przez bank bez zgody klienta.

Zdaniem Expandera, banki nadużywają swojej pozycji wobec klienta także w innych obszarach związanych z kredytami hipotecznymi. Przykładowo, niektóre banki reklamują swój kredyt, jako udzielany bez prowizji. Rzecz w tym, że zamiast prowizji klient musi wykupić ubezpieczenie na życie lub od bezrobocia, którego koszt jest porównywalny z prowizją. Tak robi np. mBank w przypadku, którego klient musi albo zapłacić prowizję, albo zawrzeć ubezpieczenia na życie. Koszt obu jest taki sam i wynosi 1,5% kwoty kredytu. 

Banki chętnie oferują także promocje typu „pierwszy rok taniej". Rzeczywiście przez pierwszy rok kredyt jest tańszy, co banki eksponują w reklamach. Potem jednak oprocentowanie wraca do normalnego poziomu, o czym nieświadomy klient nie zawsze wie. Promocję tego typu oferuje m.in. Deutsche Bank, który dla klientów kupujących mieszkania od deweloperów, przez pierwszy rok pobiera promocyjną marżę wynoszącą 0,25 pkt. proc.. Potem wraca ona do normalnego poziomu, uzależnionego od kwoty kredytu, wynoszącego jednak nie mniej niż 0,7 pkt. proc.

Banki często reklamują niskie oprocentowanie kredytu, jednak, aby je uzyskać, klient musi korzystać dodatkowo z innych produktów banku. Np. w Lukas Banku klient może uzyskać bardzo niską marżę, na poziomie 0,5 pkt. proc., dla kredytu w złotych (przeciętny poziom to 1%.), musi jednać stać się posiadaczem innych produktów tego banku (np. lokaty, karty kredytowe, konta) i korzystać z nich przez okres co najmniej 5 lat (przykładowo, lokata musi opiewać na kwotę minimum 2,5 tys. zł).  

Kolejny haczyk w umowach kredytowych to tzw. spread dla kredytów walutowych, który stosują wszystkie banki (różnica pomiędzy kursem kupna i sprzedaży waluty; przy wypłacie kredytu stosowany jest kurs niższy, a przy spłacie wyższe). Jeden z najwyższych spreadów na rynku ma Dom Bank. Wynosi on ponad 15 gr i podnosi miesięczną ratę kredytu na kwotę 400 tys. zł (na 30 lat) o ponad 140 zł. 

Paweł Majtkowski, analityk Expandera

Komentarz Expandera: Porcja gorszych wiadomości...
Autor: muzyczny
14 maja 2008, 13:40
Najważniejsze wydarzenia z 13 maja 2008 r.: 
Chińska sprzedaż detaliczna wzrosła w kwietniu o 22%, spodziewano się wzrostu o 21% - to najszybsze tempo przynajmniej od 9 lat 
Podaż pieniądza w Chinach wzrosła w kwietniu o 16,9%, więcej niż oczekiwano 
Kwietniowa inflacja CPI w Wielkiej Brytanii sięgnęła 3%, najwyższego poziomu od 6 lat 
Kwietniowa sprzedaż detaliczna w Wielkiej Brytanii, według British Retail Consortium i KPMG, wzroła w kwietniu o 1,1% wobec 1% w marcu 
Kwietniowe ceny importowe w Ameryce podniosły się o 15,4%, najmocniej od początku zbierania takich danych w 1982 r., a po wyłączeniu cen paliw o 6,2%, najwięcej od 1988 r. 
Kwietniowa sprzedaż detaliczna w USA wzrosła o 2% r/r, a po pominięciu sprzedaży aut o 4,5%
Diagnoza sytuacji na rynkach finansowych

Notowania indeksu WIG utknęły na wysokości górnej granicy tworzonej od drugiej połowy stycznia formacji trójkąta. Biegnie ona po szczytach z lutego i kwietnia. Choć poniedziałkowy wzrost podprowadził indeks do tego oporu, to wczoraj brakowało kapitału, by go zaatakować. Na pewno nie przesądza to jeszcze, że nie uda się go pokonać. Jednak widać jednocześnie, że bez przekonania inwestorów co do powrotu zwyżek na amerykańską giełdę i utrwalenia się wzrostu, rozpoczętego w połowie marca, nie ma co liczyć na pozytywny obrót spraw.

 

A nastawienie inwestorów w Ameryce dalekie jest od jednoznaczności. Na wykresie S&P 500 widać, że od blisko czterech tygodni wydarzenia rozgrywają się na wysokości 1400 pkt. To wymowny poziom, bo wiąże się z dołkami z sierpnia i listopada 2007 r. Ich przełamanie w początkach tego roku potwierdziło zmianę trendu na spadkowy na amerykańskiej giełdzie. Zatem powrót powyżej tej bariery byłby symbolicznym zdarzeniem, negującym tamten fakt. Jednak wtorkowe notowania ograniczają taką perspektywę, choć na pewno jeszcze ostatecznie nie przekreślają szans na pozytywny obrót spraw. Nie przekreślają, gdyż S&P 500 utrzymał się ponad 1372 pkt, których pokonanie kończyłoby falę zwyżkową, trwającą od dwóch miesięcy. Ograniczają, gdyż bez większego echa przeszły całkiem dobre informacje o sprzedaży detalicznej. Całkowita sprzedaż wzrosła w kwietniu o 2 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem 2007 r., czyli o tyle samo, co w marcu. To słaby wynik biorąc pod uwagę wciąż wysoką inflację (CPI na poziomie 4,5%). Jednak za kiepski rezultat odpowiedzialna jest w dużym stopniu sprzedaż samochodów. Bez niej sprzedaż detaliczna zwiększyła się w ubiegłym miesiącu o 4,5%, czyli mocniej niż miesiąc wcześniej. To jednak wciąż mniej niż 12-miesięczna średnia, co wskazuje na spowolnienie w tym względzie.

 

Jednak słabych informacji było wczoraj więcej niż dobrych. Ceny importowe w Ameryce w kwietniu podniosły się aż o 15,4%, czyli najbardziej od 1983 r., czyli momentu, od którego takie dane są zbierane. Największa sieć sprzedaży detalicznej na świecie Wal Mart przestrzegła, że może nie zrealizować prognoz analityków dotyczących zysków w II kwartale, w czym przeszkodzą drogie paliwa ograniczające wydatki konsumentów na inne dobra. Ben Bernanke wyraził gotowość do wspierania banków, gdyż sytuacja na rynku kredytowym wciąż jeszcze nie jest w pełni „normalna”. Do tego narasta presja inflacyjna w Wielkiej Brytanii, gdzie wskaźnik CPI osiągnął 3%, najwięcej od 2002 r., a do tego nasilają się negatywne zjawiska na tamtejszym rynku nieruchomości. Ze specjalistycznej ankiety przeprowadzanej wśród agentów sprzedających nieruchomości wynika, że zarówno w Londynie, jak i całym kraju, sytuacja pod względem cen jest najgorsza od początku zbierania takich danych, czyli odpowiednio od 1994 r. oraz 1978 r. Do tego dochodziły głosy z instytucji finansowych przestrzegające, że kryzys w sektorze jeszcze się ostatecznie nie zakończył. Przedstawiciele Bank of America, drugiego największego banku w USA, mówili o większych niż miesiąc wcześniej stratach związanych z kredytami hipotecznymi, a szef Carlyle Group, jednego z największych funduszy private equity na świecie (zarządza ponad 80 mld USD) przekonywał, że instytucje finansowe nie rozpoznały jeszcze ogromnej części strat związanych ze złymi długami. Jego zdaniem zajmie to jeszcze przynajmniej rok zanim wszystkie straty zostaną wyjawione, a w tym czasie niektóre firmy finansowe mogą upaść. Takie stwierdzenia podkopują wiarę w zakończenie kryzysu w branży finansowej, która była jednym z powodów zwyżki na giełdach w ostatnich tygodniach i nie mogą być dobrze przyjmowane przez inwestorów.

 

Dziś nasz rynek zapewne podejmie kolejną próbę wybicia ponad górną granicę trójkąta. Będzie się liczył jednak nie tylko sam fakt, czy do tego dojdzie, czy nie, ale również to, w jakim stylu nastąpi ewentualne wybicie. Gdyby inwestorzy nie ożywili się, to oznaczać będzie, że koncepcja oparta na tej formacji nie jest do końca prawidłowa i trzeba będzie wrócić do założeń mówiących o pozostawianiu WIG w szerokim trendzie bocznym między 44,5 tys. i 50 tys. pkt.

 

Dziś na rynkach
14 V 2008 r. 

Chińska produkcja przemysłowa w kwietniu zwiększyła się mniej niż się spodziewano, o 15,7%, (szacowano wzrost na 17,5%) 
Marcowa produkcja przemysłowa w strefie euro 
Kwietniowa inflacja CPI w USA 
Cotygodniowy raport o liczbie nowych kredytów hipotecznych w USA 
Majowy indeks zaufania inwestorów Bloomberga 
Kwietniowa podaż pieniądza w Polsce 
Deficyt budżetowy w Polsce po czterech miesiącach

 

 

Katarzyna Siwek

Expander

Wzrost zysku ING Banku Śląskiego w I kwartale...
Autor: muzyczny
14 maja 2008, 13:38

W pierwszym kwartale 2008 roku skonsolidowany zysk netto Grupy ING Banku Śląskiego wyniósł 173,7 mln zł w porównaniu z 167,4 mln zł w analogicznym okresie 2007 roku. Na koniec marca br. wskaźnik zwrotu z kapitału (ROE) wyniósł 20%.

- W I kwartale br. bank realizował strategię wzrostu z wykorzystaniem kanału internetowego. Wprowadzanie na początku roku darmowego internetowego Konta Direct spotkało się z bardzo dobrym przyjęciem klientów. Liczba otworzonych w I kwartale Kont Direct wyniosła 47 tys., a liczba klientów indywidualnych wzrosła o 85 tys. do 2,3 mln. W segmencie detalicznym osiągnęliśmy rekordowy poziom udziału w rynku depozytów gospodarstw domowych, który na koniec marca wyniósł 9,42%. To pokazuje, że nasza uczciwa i prosta oferta depozytowa wygrywa na coraz bardziej konkurencyjnym rynku. Systematycznie budujemy pozycję na rynku kredytowym. Najwyższą dynamikę wzrostu zanotowaliśmy w przypadku pożyczek gotówkowych i kredytów hipotecznych, które wzrosły odpowiednio o 145% i 98% - powiedział Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego.

- W I kwartale br. bardzo dobre wyniki osiągnęła bankowość korporacyjna. Warty odnotowania jest duży wzrost udziału w rynku kredytów korporacji, który na koniec marca br. osiągnął poziom blisko 6%. Wraz ze wzrostem wartości kredytów rosło zainteresowanie klientów finansowaniem nieruchomości komercyjnych, leasingiem i faktoringiem. Dobre rezultaty przyniosła sprzedaż produktów Rynków Finansowych, szczególnie instrumentów pochodnych. Warte zaznaczenia są także dobre wyniki bankowości elektronicznej korporacji, poprzez którą realizowanych jest obecnie 98% wszystkich transakcji, a liczba transakcji w nowym systemie bankowości internetowej ING BusinessOnLine przekroczyła już poziom 100 tys. miesięcznie - dodał Brunon Bartkiewicz.

Wzrost Grupy ING Banku Śląskiego w kluczowych obszarach działalności w I kwartale 2008 roku:

wzrost wartości środków powierzonych przez klientów indywidualnych w zarządzanie o 14% do 34 993 mln zł z 30 728 mln zł w I kwartale 2007 roku,
wzrost wartości Otwartych Kont Oszczędnościowych w złotych o 25% do 20 539 mln zł z 16 440 mln zł w I kwartale 2007 roku,
wzrost wartości lokat strukturyzowanych o 55% do 947 mln zł z 611 mln zł w I kwartale 2007 roku,
wzrost liczby Otwartych Kont Oszczędnościowych o 22% do 1 503 tys. (w tym 1349 tys. kont w złotych) z 1236 tys. (1108 tys. w złotych) w I kwartale 2007 roku,
wzrost liczby kont osobistych o 13% do 1326 tys. (łącznie z 47 tys. internetowych kont Direct) z 1173 tys. w I kwartale 2007 roku,
wzrost liczby klientów detalicznych o 253,5 tys. (85 tys. w I kwartale br.) do 2 342 tys. w porównaniu z I kwartałem 2007 roku,
wzrost wartości kredytów w segmencie detalicznym o 48% do 4994 mln zł z 3 379 mln w I kwartale 2007 roku,
wzrost salda złotowych kredytów hipotecznych udzielonych klientom detalicznym o 98% do 2 646 mln zł z 1339 mln zł w I kwartale 2007 roku (sprzedaż nowych kredytów osiągnęła poziom 473 mln zł w porównaniu z 283 mln zł w I kwartale 2007 roku, czyli o ok. 67%)
wzrost wartości kredytów dla małych firm o 50% do 948 mln zł z 631 mln zł w I kwartale 2007 roku,
wzrost akcji kredytowej dla klientów korporacyjnych o 22% do 13 964 mln zł z 11 406 mln zł na koniec I kwartału 2007 roku,
wzrost depozytów klientów korporacyjnych o 5% do 15 388 mln zł z 14 640 mln zł w I kwartale 2007 roku,
wzrost liczby klientów korporacyjnych o ok. 5% do 12,5 tys.,
wzrost dochodów ze sprzedaży produktów rynków finansowych o 76% do 63,9 mln zł z 36,4 mln zł w I kwartale 2007 roku,
wzrost wartości produktów Asset Based Lending - leasingu o 159% do 387 mln zł, faktoringu o 93% do 131 mln zł, finansowania nieruchomości komercyjnych o 204% do 353 mln zł.
Zmiana metody autoryzacji transakcji w ING...
Autor: muzyczny
12 maja 2008, 16:02

Od 19 maja b.r. klienci indywidualni i małe firmy ING Banku Śląskiego będą mogli dokonywać transakcji w systemie bankowości internetowej ING BankOnLine jedynie za pomocą metody autoryzacji wykorzystującej kody autoryzacyjne (jednorazowe) oraz modułu oceny poziomu ryzyka składanej dyspozycji. Rozwiązanie to łączy wysoki stopień bezpieczeństwa przeprowadzanych transakcji z dostępnością i wygodą korzystania.

 „Nowa metoda autoryzacji zapewnia wysokie bezpieczeństwo przeprowadzanych transakcji dzięki przekazywaniu kodu jednorazowego niezależnym od internetu kanałem transmisji, czyli SMS-em lub za pomocą serwisu telefonicznego. Dodatkowo mechanizm autoryzacji uzupełniony został o moduł oceny poziomu ryzyka składanej dyspozycji tak, aby nie każda dyspozycja wymagała potwierdzenia kodem autoryzacyjnym. Wygodę i dostępność zapewnia z kolei możliwość korzystania przy potwierdzaniu transakcji z telefonu komórkowego lub stacjonarnego" - powiedział Piotr Kochanowski, Dyrektor Departamentu Bankowości Elektronicznej w ING Banku Śląskim.

Wprowadzana metoda wymaga potwierdzania jednorazowym kodem autoryzacyjnym dyspozycji wskazanych przez bank na podstawie zmiennego algorytmu oceniającego ryzyko transakcji. Moduł oceny ryzyka działa na podobnej zasadzie jak programy monitorujące transakcje kartowe, oceniając dyspozycje m.in. na podstawie typowego profilu zachowań użytkownika. Funkcjonalność ta jest zgodna z najnowszymi światowymi trendami w dziedzinie bezpieczeństwa transakcji dokonywanych w bankowości internetowej.

Jeśli na podstawie analizy transakcji bank zdecyduje, że dyspozycja wymaga autoryzacji, Użytkownik otrzyma specjalny kod autoryzacyjny, który jest generowany indywidualnie dla każdej dyspozycji, co dodatkowo zwiększa bezpieczeństwo przeprowadzanych transakcji.

Kod autoryzacyjny jest dostarczany klientowi w formie:

wiadomości SMS wysyłanej na numer telefonu podany w procesie aktywacji usługi lub podczas zmiany metody,
za pośrednictwem serwisu HaloŚląski (opcja dostępna tylko dla Użytkowników serwisu HaloŚląski).

Generowany kod autoryzacyjny zawiera również opis transakcji, której dotyczy. Obejmuje to takie informacje jak np. typ transakcji, kwota oraz wybrane cyfry rachunku beneficjenta. Dzięki temu klient może sprawdzić poprawność dyspozycji, jaka zostanie wykonana po zatwierdzeniu. Ważność kodu mija po 30 minutach od momentu udostępnienia go przez bank.

Metoda autoryzacji wykorzystująca kody autoryzacyjne (jednorazowe) i moduł oceny ryzyka jest dostępna dla klientów banku od sierpnia ubiegłego roku. Od 19 maja br. będzie jedynym sposobem potwierdzania transakcji. Dotychczas można było także potwierdzać transakcje za pomocą hasła do klucza umieszczonego na serwerze banku lub zapisanego na dyskach lokalnych. Klienci banku mogą zmienić dotychczas stosowaną metodę autoryzacji na nową poprzez system bankowości internetowej. Operacja zajmuje tylko kilka minut. Zmiany można również dokonać w placówce banku.

Expander: wcześniejsza emerytura dla każdego...
Autor: muzyczny
12 maja 2008, 16:02

Rząd chce obciąć przywileje dotyczące przejścia na wcześniejsza emeryturę. Zgodnie z projektem nowej ustawy o emeryturach pomostowych, grupa ponad miliona Polaków do tego uprawnionych skurczy się do około 130 tysięcy. Expander wyliczył, że wystarczy odkładać kilkaset złotych miesięcznie, aby zapewnić sobie prywatną wcześniejszą emeryturę i zrezygnować z pracy przed osiągnięciem wieku emerytalnego.

W myśl projektu nowej ustawy o emeryturach pomostowych prawo do wcześniejszej emerytury stracą m. in. nauczyciele, aktorzy, dziennikarze i pracownicy Najwyższej Izby Kontroli. Szacuje się, że w wyniku wprowadzenia tych przepisów grupa osób uprawnionych do wcześniejszych emerytur skurczy się o ponad 900 tysięcy. Obecnie prawo do wcześniejszej emerytury, poza wymienionymi wcześniej zawodami, mają też m.in. górnicy, hutnicy, policjanci czy wojskowi. Ci jednak, to prawo powinni zachować.

Obecnie wiek emerytalny wynosi w naszym kraju 60 lat w przypadku kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Obowiązują jednak przepisy, które pozwalają przejść na wcześniejszą emeryturę po spełnieniu określonych wymogów. Tylko do końca tego roku prawo do wcześniejszej emerytury przysługuje kobietom urodzonym przed 1969 r., które ukończyły 55 lat i mają przynajmniej 30-letni staż pracy. Mężczyźni nie mają w tej chwili prawa do wcześniejszej emerytury wyłącznie w oparciu o kryterium wieku i stażu pracy, chociaż Trybunał Konstytucyjny uznał, że jest to niezgodne z konstytucją. Ewentualna nowelizacja przepisów umożliwi przejście na emeryturę mężczyznom w wieku 60 lat.

Niższe świadczenia 

Wcześniejsza emerytura to mniejsza liczba lat pracy, a zatem krótszy czas płacenia składek i dłuższy czas otrzymywania świadczenia emerytalnego. A to oznacza, że wysokość emerytury w przypadku przejścia na nią przed terminem, jest niższa, niż w przypadku pracy aż do osiągnięcia wieku emerytalnego. Kobieta osiągająca dziś dochody na poziomie przeciętnego wynagrodzenia (przyjęliśmy kwotę 3000 zł brutto miesięcznie), która kończy 60 lat i przechodzi na emeryturę, otrzyma świadczenie w wysokości ok. 1270 zł. Mężczyzna osiągający taki sam dochód, który kończy 65 lat, otrzyma świadczenie w kwocie ok. 1930 zł. Jeżeli jednak miałby 60 lat i zdecydował się przejść na emeryturę wcześniejszą (co wkrótce ma być możliwe, chociaż tylko do końca tego roku), to otrzyma świadczenie w wysokości ok. 1280 zł, czyli o jedną trzecią niższe, niż w przypadku mężczyzny, który pracował do 65. roku życia.

 
Magia długoterminowego oszczędzania

Co ciekawe jednak, mimo, że wcześniejsze przejście na emeryturę powoduje istotny spadek świadczenia, Polacy bardzo chętne z tego przywileju korzystają. Tylko co trzeci Polak przechodzi na emeryturę po osiągnięciu wieku emerytalnego. Wcześniejsza emerytura nie musi jednak oznaczać uszczuplenia dochodów. Expander wyliczył, że dzięki regularnemu oszczędzaniu można kilka lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego po prostu zrezygnować z pracy, korzystając ze zgromadzonych wcześniej środków, a zatem zrobić sobie samemu wcześniejszą emeryturę. Zgromadzone oszczędności muszą wystarczyć po pierwsze na wypłatę świadczenia do czasu osiągnięcia wieku emerytalnego, a po drugie na pokrycie ubytku w wysokości faktycznej emerytury z uwagi na krótszy czas odprowadzania składek emerytalnych.  

Aby wyrównać sobie ten ubytek opisany wyżej mężczyzna rezygnując z pracy w wieku 60 lat, potrzebuje co miesiąc kwoty 650 zł. 

Poniżej przedstawiamy przykład mężczyzny, który w wieku 60 lat planuje zrezygnować z pracy i zamierza sam wypłacać sobie przez 5 lat emeryturę z oszczędności 

Założenia:

mężczyzna zarabia obecnie 3000 zł brutto i nie przysługuje mu prawo do wcześniejszej emerytury w wieku 60 lat rezygnuje z pracy stopy zwrotu z inwestycji zostały pomniejszone o 3% inflacji. w czasie wypłacania świadczeń z oszczędności, zysk z inwestycji jest równy inflacji przez pięć lat (między 60 i 65. rokiem życia) wypłata z oszczędności to 1930 zł miesięcznie od uzyskania wieku emerytalnego przez kolejne 10 lat mężczyzna wypłaca z oszczędności 650 zł miesięcznie, aby pokryć ubytek w wysokości emerytury spowodowany krótszym czasem odprowadzania składek w okresie między 60 a 65. rokiem życia, gdy wypłacane są świadczenia z prywatnych oszczędności, część tych oszczędności nadal pracuje

 
Ile musiałby co miesiąc odkładać mężczyzna aby w wieku 60 lat móc zrezygnować z pracy 

Czas oszczędzania przed rezygnacją z pracy

Średnia roczna stopa zwrotu z inwestycji

5%

8%

10%

10 lat

1 399 zł

1 140 zł

998 zł

15 lat

887 zł

665 zł

550 zł

20 lat

631 zł

479 zł

337 zł

Z powyższych wyliczeń wynika, że bardzo istotne znaczenie dla przyszłej, prywatnej emerytury ma długość okresu oszczędzania. Im wcześniej opisany mężczyzna zacznie odkładać, tym mniejsze będzie obciążenie jego budżetu z tego tytułu. Jeśli zdecyduje się na oszczędzanie za późno, to będzie musiał odkładać wysokie kwoty. Gdyby zaczął oszczędzać dopiero 10 lat przed rezygnacją z pracy, musiałby co miesiąc odkładać około połowy swoich dochodów.

Ryzyko i dobór instrumentów

Kluczowe znaczenie ma również sposób inwestowania oszczędności, czyli dobór instrumentów finansowych. Przyjmuje się, że najbezpieczniejsze instrumenty tj. lokaty bankowe czy fundusze pieniężne przynoszą w długim terminie zysk roczny na poziomie 3-5%, czyli niewiele ponad poziom inflacji. Jeśli więc opisany mężczyzna zacząłby oszczędzać w wieku 40 lat, to miesięcznie musiałby odkładać na lokacie bankowej około 631 zł. Podobnie będzie w przypadku funduszy obligacji, które powinny przynieść dochód na poziomie 4-5% rocznie.

Przy długim okresie inwestycji można jednak pozwolić sobie na nieco bardzie ryzykowne inwestycje, np. w fundusze stabilnego wzrostu (lokują ok. jednej trzeciej portfela w akcje), które  powinny przynieść stopę zwrotu na poziomie 5-8% rocznie. Zatem, aby uzbierać potrzebny kapitał należałoby przez 20 lat odkładać co miesiąc w funduszu stabilnego wzrostu od 479 zł do 631 zł. Jeśli natomiast mężczyzna zdecydowałby się na jeszcze bardzie ryzykowne inwestycje (fundusze zrównoważone, akcyjne lub surowcowe) i udałoby mu się uzyskać średnią stopę zwrotu między 8% a 10% to, co miesiąc musiałby odkładać od 337 zł do 479 zł.

Jarosław Sadowski, Katarzyna Siwek