Diagnoza sytuacji na rynkach finansowych
Wszystko
wskazuje, że ostatnia sesja tygodnia na naszym parkiecie przebiegnie w
pozytywnych nastrojach, a zawdzięczać to będziemy nieoczekiwanemu
przebiegowi sesji w Ameryce. W dużej części dzięki zwyżce cen paliw na
światowych giełdach, które podniosły mocno notowania koncernów
naftowych, doszło do blisko 2-proc. wzrostu S&P 500. Nie zmienił on
co prawda wiele obecnej sytuacji, bo indeks wciąż pozostaje poniżej
przełamanej wcześniej 2-miesięcznej linii trendu wzrostowego, ale
poprawił na pewno nastroje. Problem jednak w tym, że trudno jest
jednoznacznie wytłumaczyć ten przypływ optymizmu. Pojawiły się
korzystne dane o sprzedaży w największych sieciach handlowych, czy też
lepsze od spodziewanych dane o liczbie nowych bezrobotnych, ale rzadko
na ten rodzaj informacji inwestorzy tak mocno reagowali. Można
przypuszczać, że rolę odegrało tu też ignorowanie na trzech pierwszych
sesjach tego tygodnia lepszych od oczekiwanych wiadomości, ale w sumie
trzeba to wszystko traktować bardziej w kategoriach emocjonalnych
reakcji. Nie mogłoby dziwić, gdyby dzisiejsza sesja miała zupełnie
odmienny przebieg.
Ostateczny
wynik sesji w USA przesłonił szereg istotnych wiadomości, jakie się
wczoraj pojawiły. Na czoło wybijała się zapowiedź podwyżki stóp
procentowych w strefie euro. To znacznie wzmocniło euro, co zaś stało
się przyczynkiem do wzrostu cen surowców. Deklaracja szefa
Europejskiego Banku Centralnego w sprawie przyszłej polityki pieniężnej
nie była wczoraj jedyną informacją z tej sfery. Na podwyżki stóp
procentowych zdecydowały się wczoraj dwa azjatyckie banki centralne ?
Indonezji oraz Filipin. Może nie są to istotne rynki, ale te decyzje
pokazują, że kwestie inflacji stają się coraz ważniejsze i tłumienie
jej wzrostu poprzez podnoszenie kosztów pieniądza staje się poważnym
wyzwaniem dla gospodarek na świecie. Giełdy na razie nie są w stanie
wypracować wobec zmieniającej się w tym względzie sytuacji
jednoznacznego stanowiska, ale nie ma wątpliwości, że wyższy koszt
pieniądza to zła wiadomość dla giełd i gospodarek. Konieczność walki z
inflacją sygnalizował też wczoraj szef brazylijskiego banku centralnego.
To
tym bardziej uzasadniona obawa, że w Ameryce brak sygnałów przełamania
kryzysu na rynku nieruchomości, a w Wielkiej Brytanii wszystko wskazuje
na jego zaostrzenie. Potwierdziły to wczorajsze wiadomości. Odsetek
osób nie spłacających kredytów hipotecznych w USA podniósł się do
poziomów nie notowanych w ostatnich 30 latach. Aż ponad 18 proc.
zobowiązań z grupy subprime nie jest regulowanych. Również w grupie
prime zwiększa się liczba osób mających problemy. To przekłada się na
rosnące ryzyko zajęć domów i w rezultacie zwiększa się presja na ceny
domów.
W takich
warunkach nie dziwią opinia Donalda Kohna, wiceszefa Fed, który
przestrzegał wczoraj przed dalszymi stratami instytucji finansowych
związanymi z odpisami na utratę wartości aktywów. Natomiast Jeffrey
Lacker z oddziału Fed w Richmond mówił o tym, że pożyczanie pieniędzy
firmom inwestycyjnym przez banki centralne może w przyszłości prowadzić
do kolejnych kryzysów.
Dziś
rynki skupią się na danych o liczbie nowych miejsc pracy w sektorach
pozarolniczych w USA, które powstały, a raczej ubyły, w maju. Szacunki
mówią o spadku o 40 tys. Przy napiętej sytuacji na rynku obligacji,
których rentowność wczoraj wyraźnie rosła na całym świecie, lepsze od
oczekiwanych dane niekoniecznie muszą zostać dobrze odebrane.
Dochodowość naszych 10-letnich papierów skarbowych na fali odwrotu od
obligacji na świecie przekroczyła wczoraj pierwszy raz od listopada
2004 r. 6,5%. Spadek cen obligacji ogranicza możliwości kupna akcji
przez OFE, bo w wyniku takiej sytuacji podnosi się udział akcji w ich
portfelach.
Dziś na rynkach
6 VI 2008 r.
Kwietniowa produkcja przemysłowa w Niemczech
Raport z rynku pracy w USA za maj
Katarzyna Siwek
Expander